Szef MSW Białorusi: Ukraińskie rakiety zabiły dwóch Polaków
15 listopada we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim (woj. lubelskie) doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciły dwie osoby. MSZ podało, że na terytorium Polski spadł pocisk produkcji rosyjskiej. Trwa śledztwo.
Cytowany przez rosyjskie agencje szef MSW Białorusi Iwan Kubrakow wyraził wątpliwość, czy "osoby odpowiedzialne za zabicie dwóch Polaków ukraińskimi rakietami zostaną zidentyfikowane i zatrzymane".
– Prawdopodobnie zostanie wszczęte postępowanie karne. Zrobią to, aby uspokoić rodziny tych zabitych. Nic więcej – powiedział. – Najprawdopodobniej nie doprowadzi to do zatrzymania osób biorących udział w popełnieniu przestępstwa – dodał.
Białorusi minister oświadczył, że już kilka minut po zdarzeniu media donosiły, że to Rosja celowo wystrzeliła rakiety. – Ale gdy tylko stało się oczywiste, że to były pociski ukraińskie, wszystko się zmieniło – stwierdził Kubrakow, przekonując, że "bagatelizuje się śmierć dwóch ludzi".
Wybuch w Przewodowie. Co wiemy do tej pory?
Według informacji przekazanych przez prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego, najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z pociskiem wystrzelonym przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiej rakiety.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że na miejscu eksplozji w Przewodowie odnaleziono szczątki rosyjskiej rakiety S-300, której używają wojska Rosji i Ukrainy.
Wcześniej prezydent USA Joe Biden powiedział, że wybuch we wschodniej Polsce został spowodowany przez ukraiński pocisk obrony powietrznej. Według Bidena jest "mało prawdopodobne", by rakieta została wystrzelona z Rosji.
Ministerstwo obrony Rosji przekazało, że rosyjskie wojsko nie przeprowadziło żadnych ataków na polsko-ukraińską strefę przygraniczną i że przypisywanie za to winy Moskwie jest prowokacją.